Sylwester ma 10 lat. Trafił do mnie, gdy miał 3 miesiące. Zaraz potem przeszliśmy wspólnie nasze najcięższe chwile - mały kociak zachorował na panleukopenię. Prawie umarł...
W ostatniej chwili zza tęczowego mostu za uszy wyciągnęła go transfuzja krwi. Niestety, od tej pory, od października 2009 Sylwek jest kotem szczególnej troski. Jest chorowity, ma problemy z odpornością. Kilka tygodni temu Sylwek źle się poczuł, zmarkotniał. Okazało się, że ma 40 st. temperatury, a wyniki jego trzustki są w kosmosie, kilkakrotnie przekraczają normę.
Rozpoczęło się intensywne leczenie - hospitalizacja, kroplówki, leki, usg, rtg. I moje nerwy i strach. Przecież Sylwestra nie może zabraknąć.. przed nim jeszcze kilka lat naszego wspólnego życia, nie może być inaczej! Niestety, Sylwek choruje nadal.
Przebywa bardzo często na szpitalu, z małymi przerwami, bo tylko szpital i lecznica mogą zapewnić mu najlepszą opiekę. Mnie na taką najlepszą opiekę nie stać... Koszty leczenia mojego kochanego kota sięgnęły już 2500 zł... Czy zechcecie mi pomóc ratować mojego kochanego kota? Nie wyobrażam sobie, żeby go nie było, żeby się nie przytulił, nie zamruczał... Proszę pomóżcie!
NASZ CEL: 2200 ZŁ